Info:
Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Crescendo
Tytuł oryginału: Crescendo
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 400
Po pierwszą część tego cyklu sięgnęłam, ponieważ namówiła mnie do tego moje bardzo dobra koleżanka. Połknęłam ją (książkę, nie koleżankę). Drugą wzięłam do ręki, czując, że ją również połknę i nie będzie mi parzyć gardła. Sądziłam, że skoro pani Fitzpatrick tak dobrze zaczęła, to dlaczego nie mogłaby na takim samym poziomie tego ciągnąć?
Nora jest po uszy zakochana w Patchu i wydaje jej się, że on w niej również. Jednak wszystko komplikuje się po pewnej raptownie przerwanej rozmowie. Dziewczyna zaczyna podejrzewać, że chłopak się nią bawi, chce zaliczyć ją do, i tak już dużego, grona tych, które uwiódł i zostawił. Nieprzewidziany tok wydarzeń sprawia, że Nora spotyka Scotta, dawnego kolegę z piaskownicy i czuje, że jest to jej szansa na odegranie się na byłym chłopaku. Niedługo później dowiaduje się również cennych informacji o swoim ojcu i podejrzenia zaczynają kiełkować w niej w coraz szybszym tempie.
Nie lubię pisać recenzji kontynuacji, bo wtedy nie potrafię się powstrzymać od porównywania ze sobą części, które już znam. Ludzie mają ogromne skłonności do porównań, dlatego postanowiłam, że każdą serię będę przedzielała innymi książkami, żeby nie pamiętać za dużo. Stwarza to jednak pewne trudności związane z moją genialną pamięcią co do szczegółów.
Szeptem oprócz wątku miłosnego Nora-Patch, miało również ciekawą i trzymającą w napięciu akcję, po części spowodowaną przez tajemnice chłopaka i cały proces oswajania się bohaterów ze sobą. Tutaj już nie było potrzeby, by postaci się poznawały, ale zamiast przejść do sedna historii, autorka przez ¾ powieści szczegółowo przedstawiała konflikt między głównymi bohaterami. Już samo to sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, jaki jest sens pisać kontynuację, skoro nie zawiera ona w zasadzie nic nowego i ciekawego.
Na szczęście od strony 300 (na 400 – takie przypomnienie), akcja znacznie przyspiesza i aż do samego końca, do ostatniego zdania mocno trzyma w napięciu. To trochę podbudowało moją ocenę Crescenda, ale nie wystarczająco, bym mogła powiedzieć, że ta część podobała mi się w takim samym stopniu, co jej poprzedniczka.
Z nowych bohaterów, których nie było wcześniej, jest Scott, kolega Nory i Vee z dzieciństwa. W zasadzie do końca nie wiadomo, po czyjej stronie stoi, ale jego postać jest kluczowa dla wielu wydarzeń w tym tomie. Bez niego byłaby to zwykła kłótnia zakochanych, ale z nim… Zamienia się to w otwartą wojnę o różnych aspektach. I nawet pomimo tego, że sporo namieszał nawet poza związkiem Patcha i Nory, czuję do niego osobistą sympatię. Chociaż nie do końca wiem, dlaczego tak jest.
Pomijając kwestię ogromnej różnicy między tomem pierwszym a drugim, tutaj też autorka postarała się o mroczny nastrój, ogromną ilość nierozwiązanych wątków, tajemnic, które zdziwią nawet tych, którzy zawsze przewidują zakończenia książek. Chociaż niektóre z nich wydały mi się nieco naciągane… Ale może tylko się czepiam, jak zwykle zresztą.
I kwestia zakończenia, jak zawsze. Tym razem, zamiast skończyć ten tom, kończąc jednocześnie te najpilniejsze wątki, autorka najwyraźniej stwierdziła, że pobawi się ze swoimi czytelnikami i skończyła ten tom w środku bardzo ekscytującego wydarzenia. Przez to ciekawość pali mnie od środka i nie mogę się doczekać aż będę mogła zatopić się kolejnym tomie.
Moja ocena: 7/10
Jak na kontynuację, to się zawiodłam. Spodziewałam się czegoś bardziej emocjonującego. Nie, źle to ujęłam. Czegoś, co byłoby emocjonujące przez większą część książki, a nie tylko jej czwartą część. Ale nie mogę powiedzieć, ze mi się nie podobała, bo skłamałabym. Jestem gdzieś tak pomiędzy „lubię” a „nie lubię”, ale mimo to polecam, oczywiście :>