piątek, 7 marca 2014

Wyniki konkursu z "Brudnym światem"


Już jakiś czas temu zakończył się konkurs/rozdawajka, w której nagrodami były DWA egzemplarze najnowszej powieści pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej ufundowane przez Wydawnictwo Novae Res, któremu ogromnie dziękuję :)


Pierwszy Brudny świat oraz książkowa niespodzianka ode mnie powędruje do autora najlepszej odpowiedzi na pytanie konkursowe, czyli: „Dopisać historię do zdania: „Weszłam do jego garderoby z plikiem napisanych przeze mnie tekstów, wzięłam głęboki wdech i, nie zważając na jego znudzone spojrzenie, zaczęłam czytać."
W tym przypadku stworzyłam jury, w którego w skład wchodziłam ja (Natalie Rosa), Marta Kobra (Secret Books), Mai (Ludzka sokowirówka), Mirror (Mirrorof soul) oraz Artemis (Poradnik Pozytywnego Czytelnika), żeby wybrały między finałową dwójką, czyli Gracentą a Natalią_Leną.
Oto ich wypowiedzi:
Mai: „Zdecydowanie tekst pierwszy (Natalia_Lena) - dojrzały styl, piękne metafory, obrazowy język i ogólna wymowa tekstu na dobrym poziomie! Naprawdę ta dziewczyna zasługuje na wygraną - postarała się :)”
Mirror: „Przyznam, że wybór pomiędzy dwoma opowiadaniami był strasznie trudny. Będąc jednak na rozstaju dróg, trza wybrać jedną, tę która bardziej zachęcająca na jej wstąpienie. Oba opowiadania były podobne, a zarazem różne od siebie. Jednak bliżej mojemu serduchu, a raczej bardziej moje serducho zauroczyła Natalia_Lena. Ta krótka historia przypomniała mi troszkę o „Ostatniej spowiedzi”, którą bardzo lubię. Ciekawy pomysł, fajnie przemyślany i koniec, który nie mówi nam wszystkiego - pozostawia czytelnika z refleksją i fantazją co by było dalej... Obu opowiadaniom nie brakowało kreatywności oraz stylistyki, po prostu ta historia bardziej „wpadła mi w oko... i serce”. No i cóż, z garderoby wyjść na scenę - ciekawa koncepcja :)”
Kobra: „Cholernie dobre! Obydwa! Ja bym to wersji Natalii dodała na początku wersję Gracenty i wyszłaby składnia, ale jeżeli mam wybierać... hmm... zależy, jak na to patrzeć. wersja Natalii to takie typowe romansidło. typowe, może nawet nieco przesłodzone. Mnie bardziej zainteresowała wersja Gracenty. Więcej myśli, dokładniejsze opisy otoczenia. I można by to podsunąć pod różną tematykę, gdzie romans byłby dodatkiem do np. jakiejś obyczajówki czy nawet kryminału... mi osobiście bardziej podoba się Gracenta”
Artemis: „Zdecydowanie jestem za NataIią_Leną! Fajnie byłoby przeczytać całą książkę, która zaczęłaby się od tego fragmentu :) Genialny tekst!”
Ja: chyba nie muszę nic dodawać, wynik wyszedł 3:1 dla opowiadania Natalii_Leny, ja również jestem za nim, a więc 4:1. Wielkie gratulacje dla obu pań, a zwyciężczynię proszę o odpowiedź na mojego maila :) Zwycięską pracę znajdziecie po wynikach :)


Więc, nie przedłużając, czas na wyniki losowania. W tym akurat pomógł mi Czarny Kapturek (Everyday Book), oto efekty:

A numerek dwa należy do: Hani P.!! Gratuluję, do Ciebie również poleci wkrótce nowiutki egzemplarz Brudnego świata!! :) Czekam na dane w odpowiedzi na mail :)

Serdecznie gratuluję i Natalii_Lenie i Hani P.! Mam nadzieję, że ta powieść spodoba się Wam tak, jak mnie, a pozostałe osoby zachęcam do przeczytania historii zwyciężczyni:


Każda piosenka kryje w sobie historię
A oto historia jednej piosenki ♫


Weszłam do jego garderoby z plikiem napisanych przeze mnie tekstów, wzięłam głęboki wdech i, nie zważając na jego znudzone spojrzenie, zaczęłam czytać. Każde słowo na nowo budziło emocje, dzięki którym zostało zrodzone, a ja oczyma wyobraźni przeglądałam związane z nimi wspomnienia. Ten zaklęty krąg złamanego serca i pocieszenia krążył coraz szybciej w moim umyśle, a ja zdałam sobie sprawę, że odczytuję teksty coraz głośniej intonując je tak, jak gdybym śpiewała. To były moje historie i choć dzieliłam się nimi w ramach pracy, to pewna część mnie nie chciała zaakceptować tego, że mogą być one splecione z zupełnie inną melodią. Jego melodią. Obawiałam się tego, iż może nie zrozumieć, jak wiele kosztowały mnie te słowa. Z drugiej jednak strony – jak mogłam mu powiedzieć, jakie wydarzenia stworzyły te teksty? Nie mogłam, bo miałam paskudny zwyczaj emocjonalnego przywiązywania się do osób, którym zdradzałam swoje sekrety. A przywiązywanie się do gwiazdy rocka to jak robienie z siebie żywej tarczy – każda kolejna dziewczyna, każda kolejna pokusa byłaby jego przyjemnością a moją katuszą. I tak cierpiałam wystarczająco. Opierałam się temu, czemu na dobrą sprawę nie można się oprzeć. Ulegałam tej magii gwiazdy rocka, jak każdy. Piekielnie przystojny o równie piekielnym usposobieniu i do tego diabelnie utalentowany. Chciałam tego romansu, bo nieracjonalna część mnie wierzyła, że coś może z tego być. Kobiece ego łechtała myśl, że to ja mogę go usidlić. Zatrzymać niepoprawnego uwodziciela. Odważyłam się na niego spojrzeć dopiero wtedy, gdy skończyłam. Jego zmarszczone brwi nie zwiastowały nic dobrego.

- I… Jak?

Moje pytanie najwyraźniej wyrwało go z zamyślenia. Spojrzał na mnie przytomniej. Spostrzegłam w jego oczach coś, czego nie widziałam od początku naszej znajomości. To nie była ta zaciętość, która towarzyszyła mu podczas nagrań i koncertów. Z ust zniknął jego firmowy, zawadiacki uśmieszek. W milczeniu zabrał ode mnie plik kartek, ale nie cofnął się. Staliśmy naprzeciw siebie; widziałam jak nerwowo przełyka ślinę, najwyraźniej przygotowując się, by coś powiedzieć. Mój wzrok mimowolnie ześlizgnął się na jego usta. Moje teksty tak na niego wpłynęły? Odetchnęłam głęboko, otulając się jego zapachem. Serce zadudniło mi mocno, a moje ciało nastawiło się na odczuwanie tylko jednego zmysłu, zupełnie jakby skóra nie chciała przegapić nawet najlżejszego muśnięcia jego dłoni. Wystarczy, że tylko trochę się pochyli… Podniósł rękę i zatrzymał ją na wysokości mojej tali. Spodziewałam się, że mnie obejmie, ale zamiast tego zacisnął dłoń w pięść i opuścił rękę.

- Nie, ja… Ja nie mogę ci tego zrobić…

Zupełnie jakby zaskoczyło go to ocknięcie się z bezbronności, bez słowa wyminął mnie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Nie mogłam powiedzieć, że nie poczułam się upokorzona. Ten flirciarz mnie nie chciał! On, gorliwy wyznawca jednonocnych przygód! A może to nawet lepiej… Tylko… Czego on niby nie może zrobić?

♫♫♫

Od tamtego dziwnego spotkania w garderobie, w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Nie roztrząsałam zbytnio sprawy tego zachowania, uważając, że jako wolna kobieta stanowiłam dla niego naturalny cel do romansu, ale nie chcąc zepsuć naszej współpracy, postanowił się nieco ode mnie odciąć. Nie był głupi i wiedział, że nie jestem typem, który sypia bez zobowiązań. Ponieważ nadal cierpiałam od ran, jakie zadał mi poprzedni związek, nie chciałam dokładać sobie bólu przelotnych romansików. Chciałam kogoś, kto naprawdę rozumiał horror bycia porzuconym tak, jak spotkało to mnie. Tak, egoistycznie liczyłam na cudzą krzywdę pokrętnie wierząc, iż jest ona szansą dla mnie na szczęśliwy związek.

Nikt nie mówił, że mechanizm mojego myślenia jest w porządku. Dawno nie miał przeglądu, ha – ha.

♪♪♪

Siedziałam na schodkach prowadzących na scenę, gdy zaczepił mnie basista Jake.

- Hej, nie widziałaś naszego frontmana z boskiej niełaski?

- Nie ma go w garderobie?

- Mogłabyś pójść i sprawdzić? Ja muszę jeszcze dogadać się z technicznymi – spojrzał na mnie oczami zranionego szczeniaczka wiedząc, że mu nie odmówię.

- No dobrze, ale wisisz mi za to drinka – podniosłam się niechętnie. Wiedziałam, dlaczego Jake woli uniknąć rozmowy z nim. Przed koncertami zawsze robił się nerwowy i humorzasty.
- Jasna sprawa! – wskoczył na scenę, nim zdążyłam coś dodać.
Skręciłam do korytarza, w którym mieściły się garderoby i załomotałam w drugie drzwi po lewej. Usłyszałam stłumione mamrotanie, które równie dobrze mogłam potraktować jako zaproszenie. Przed koncertem nie obawiałam się zajrzeć do środka. Po koncercie – to inna sprawa, w którą zazwyczaj mieszał się alkohol i groupies. Gdy zajrzałam do środka, on na mój widok zrzucił ze stolika stos papierów i pospiesznie odłożył gitarę na sofę. Wyglądał na wyraźnie niezadowolonego, że mu przerwałam.

- Chciałam tylko przekazać, że Jake cię szuka.

- Oh, dzięki, zaraz przyjdę – rzucił, nie patrząc już na mnie i dopisując coś do jedynej, ocalałej na blacie kartki.

- Chciałam ci też życzyć powodzenia – dodałam, wycofując się z pomieszczenia.

- Poczekaj! – zerwał się na równe nogi i szybko do mnie podszedł.

Stanęliśmy w progu, mierząc się wzrokiem. Po tylu cichych dniach przypomniał sobie o moim istnieniu? Zbaraniałam, gdy pochylił się do przodu i mocno mnie uścisnął. Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, jak zareagować.

- Dzięki tobie ten koncert i album to będzie wielka rzecz – wyszeptał mi do ucha.

♫♫♫

Stanie na backstage’u i patrzenie na tłum fanów jego oczami zawsze stanowiło dla mnie niesamowite przeżycie. Czerpałam energię z tej scenicznej magii, basy i gitarowe riffy wibrowały w powietrzu, uderzając we mnie z całą mocą i wprawiając w drżenie.

Nie, nie potrafię powstać/ Nie potrafię iść/ Nie mam już po co walczyć/ Nie potrafię śnić/ Na dnie jest bezpiecznie/ Nie da się już niżej upaść – nie da się/ Demonów przeszłości już nie ma/ Demonem przeszłości jestem ja/ I nie odejdę/ Czy mogę odejść/ I nie odejdę/ Przeglądam się w rozbitych lustrach/ Tylko w nich widzę jak się rozpadam/ Strzaskałem wspomnienia i nigdy ich nie poskładam/ I chcę odejść/ Ktoś mnie więzi/ I chcę odejść…

Opowiadał moją starą historię na nowo. Dzielił się nią z tłumem zupełnie jakby była jego własną. Słyszałam w jego głosie, do tej pory pewnym i silnym, cień wahania i wstydu, który towarzyszy nam za każdym razem, gdy się przed kimś obnażamy. Ale przecież to nie swoje sekrety wplecione pomiędzy wersy zdradzał, więc dlaczego…? Przecież nie ma takiego cudu, który ujawniłby mu sens moich słów. Bał się o moją bezbronność?

Stropiona tym, co wyglądało na niespodziewany atak nieśmiałości, nawet nie spostrzegłam, że światła zostały przygaszone, a półmrok i drżące dźwięki gitary akustycznej zamieniły gigantyczną salę koncertową w intymne jam session. Publiczność natychmiast zareagowała na zmianę atmosfery i w górze pojawiło się mnóstwo drobnych światełek – czy to płomieni od zapalniczek, czy też wyświetlaczy telefonów.

Utwór został niespodziewanie przerwany.

- Słyszycie jak brzmi mój głos? – zapytał, a ja poczułam ciarki na plecach, spowodowane jego chrypką, za którą tak szalały fanki. - Nie jestem chory, moi drodzy, co słyszeliście przy poprzednich utworach. Jestem tak zdenerwowany, jak chyba nigdy jeszcze nie byłem ponieważ ten utwór wiele dla mnie znaczy. Zagrałem pierwszą część przed chwilą, a teraz zagram część drugą. Nikt nigdy nie słyszał go w całości, więc tu i teraz będzie jego debiut. I mój w pewnym sensie też.

Uderzyła w nas kakofonia krzyków i pisków, rodzaj podziękowania od publiki za tak niespodziewany prezent. Widziałam, jak pozostali członkowie zespołu wymieniają między sobą zaskoczone spojrzenia. Najwidoczniej oni też nie mieli o niczym pojęcia.

- Przed kilkoma tygodniami usłyszałem słowa, które sam nosiłem w swoim umyśle od naprawdę dawna. Nigdy nie wypowiedziałem tych słów na głos, a jednak usłyszałem je z cudzych ust. Ktoś opowiedział mi swoją historię, używając do tego moich słów. A ja odkryłem, że to jest moja historia i słowa tej osoby. Jeśli to nie jest dowód na pokrewieństwo dusz, to ja nie wiem, co nim jest.
Zmienił melodię… O mój Boże. Zmienił melodię. Początkowo nie kojarzyłam, skąd ją znam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że to samo zanuciłam mu, gdy rozmawialiśmy o tekstach. Melodia mojej historii. Surowa muzyka, której nigdy nie rozpisywaliśmy na nuty. Gdy zaczął śpiewać, nie rozpoznałam słów. Nie były pisane moją ręką. A jednak w pewien sposób były.

Z pomocą powstałem/ Nową drogą mogę iść/ Tak, mam o co walczyć/ Potrafię śnić/ Chcę piąć się ku górze/ I nie boję się upaść/ W przyszłości mam anioła, któremu mogę zaufać/ Tym aniołem jesteś ty/ I pozwolę przeszłości odejść/ I od przeszłości odejdę/ Nowe zawieszono lustra/ W nich widzę, jak razem trwamy/ Ocaliliśmy wspomnienia/ I teraz nie chcę odejść/ I teraz nie chcę, żebyś odeszła…

Otarłam nieproszoną łzę, która spłynęła mi po policzku. Nie chciałam płakać, nie cierpiałam płakać w miejscach publicznych, przy świadkach. Jednak nie mogłam opanować wzruszenia, które wzbierało we mnie i dotykało tych wszystkich czułych punktów, o których myślałam, że dawno przestały istnieć. Moja naiwna wiara w to, że ktoś sam zrozumie, co próbuję przekazać swoimi tekstami, śmieszyła mnie samą. Jasne, istnieją różne fanowskie interpretacje czy dopasowywanie cudzych słów do własnego życiorysu. On jednak zrobił coś innego…


Usłyszał moje niewypowiedziane słowa. Odpowiedział na niezadane pytania. Nie śpiewał dla nich – obnażył przede mną swoją przeszłość. Byłam melodią do jego historii, a on był melodią do mojej. Nie wiedziałam jednak, czy będziemy brzmieć razem w harmonii, czy może jednak przewrotny los już skazał nas na dysonans.