Już jakiś czas temu zakończył się
konkurs/rozdawajka, w której nagrodami były DWA egzemplarze
najnowszej powieści pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej ufundowane
przez Wydawnictwo Novae Res, któremu ogromnie dziękuję :)
Pierwszy Brudny świat
oraz książkowa niespodzianka ode mnie powędruje do autora
najlepszej odpowiedzi na pytanie konkursowe, czyli: „Dopisać
historię do zdania: „Weszłam do jego garderoby z
plikiem napisanych przeze mnie tekstów, wzięłam głęboki wdech i,
nie zważając na jego znudzone spojrzenie, zaczęłam czytać."
W tym przypadku
stworzyłam jury, w którego w skład wchodziłam ja (Natalie Rosa),
Marta Kobra (Secret Books), Mai (Ludzka sokowirówka), Mirror (Mirrorof soul) oraz Artemis (Poradnik Pozytywnego Czytelnika), żeby
wybrały między finałową dwójką, czyli Gracentą a Natalią_Leną.
Oto ich wypowiedzi:
Mai:
„Zdecydowanie tekst pierwszy (Natalia_Lena) - dojrzały
styl, piękne metafory, obrazowy język i ogólna wymowa tekstu na
dobrym poziomie! Naprawdę ta dziewczyna zasługuje na wygraną -
postarała się :)”
Mirror: „Przyznam, że
wybór pomiędzy dwoma opowiadaniami był strasznie trudny. Będąc
jednak na rozstaju dróg, trza wybrać jedną, tę która bardziej
zachęcająca na jej wstąpienie. Oba opowiadania były podobne, a
zarazem różne od siebie. Jednak bliżej mojemu serduchu, a raczej
bardziej moje serducho zauroczyła Natalia_Lena. Ta krótka historia
przypomniała mi troszkę o „Ostatniej spowiedzi”, którą bardzo
lubię. Ciekawy pomysł, fajnie przemyślany i koniec, który nie
mówi nam wszystkiego - pozostawia czytelnika z refleksją i fantazją
co by było dalej... Obu opowiadaniom nie brakowało kreatywności
oraz stylistyki, po prostu ta historia bardziej „wpadła mi w
oko... i serce”. No i cóż, z garderoby wyjść na scenę -
ciekawa koncepcja :)”
Kobra:
„Cholernie dobre! Obydwa! Ja bym to wersji Natalii
dodała na początku wersję Gracenty i wyszłaby składnia, ale
jeżeli mam wybierać... hmm... zależy, jak na to patrzeć. wersja
Natalii to takie typowe romansidło. typowe, może nawet nieco
przesłodzone. Mnie bardziej zainteresowała wersja Gracenty. Więcej
myśli, dokładniejsze opisy otoczenia. I można by to podsunąć pod
różną tematykę, gdzie romans byłby dodatkiem do np. jakiejś
obyczajówki czy nawet kryminału... mi osobiście bardziej podoba
się Gracenta”
Artemis:
„Zdecydowanie jestem za NataIią_Leną! Fajnie byłoby
przeczytać całą książkę, która zaczęłaby się od tego
fragmentu :) Genialny tekst!”
Ja:
chyba nie muszę nic dodawać, wynik wyszedł 3:1 dla opowiadania
Natalii_Leny, ja
również jestem za nim, a więc 4:1. Wielkie gratulacje dla obu pań,
a zwyciężczynię proszę o odpowiedź na mojego maila :) Zwycięską
pracę znajdziecie po wynikach :)
Więc,
nie przedłużając, czas na wyniki losowania. W tym akurat pomógł
mi Czarny Kapturek (Everyday Book), oto efekty:
A
numerek dwa należy do: Hani P.!!
Gratuluję, do Ciebie również poleci wkrótce nowiutki egzemplarz
Brudnego świata!!
:) Czekam na dane w odpowiedzi na mail :)
Serdecznie
gratuluję i Natalii_Lenie i Hani P.! Mam nadzieję, że ta powieść
spodoba się Wam tak, jak mnie, a pozostałe osoby zachęcam do
przeczytania historii zwyciężczyni:
♪ Każda
piosenka kryje w sobie historię
A
oto historia jednej piosenki ♫
Weszłam do jego garderoby z plikiem
napisanych przeze mnie tekstów, wzięłam głęboki wdech i, nie
zważając na jego znudzone spojrzenie, zaczęłam czytać. Każde
słowo na nowo budziło emocje, dzięki którym zostało zrodzone, a
ja oczyma wyobraźni przeglądałam związane z nimi wspomnienia. Ten
zaklęty krąg złamanego serca i pocieszenia krążył coraz
szybciej w moim umyśle, a ja zdałam sobie sprawę, że odczytuję
teksty coraz głośniej intonując je tak, jak gdybym śpiewała. To
były moje historie i choć dzieliłam się nimi w ramach pracy, to
pewna część mnie nie chciała zaakceptować tego, że mogą być
one splecione z zupełnie inną melodią. Jego melodią. Obawiałam
się tego, iż może nie zrozumieć, jak wiele kosztowały mnie te
słowa. Z drugiej jednak strony – jak mogłam mu powiedzieć, jakie
wydarzenia stworzyły te teksty? Nie mogłam, bo miałam paskudny
zwyczaj emocjonalnego przywiązywania się do osób, którym
zdradzałam swoje sekrety. A przywiązywanie się do gwiazdy rocka to
jak robienie z siebie żywej tarczy – każda kolejna dziewczyna,
każda kolejna pokusa byłaby jego przyjemnością a moją katuszą.
I tak cierpiałam wystarczająco. Opierałam się temu, czemu na
dobrą sprawę nie można się oprzeć. Ulegałam tej magii gwiazdy
rocka, jak każdy. Piekielnie przystojny o równie piekielnym
usposobieniu i do tego diabelnie utalentowany. Chciałam tego
romansu, bo nieracjonalna część mnie wierzyła, że coś może z
tego być. Kobiece ego łechtała myśl, że to ja mogę go usidlić.
Zatrzymać niepoprawnego uwodziciela. Odważyłam się na niego
spojrzeć dopiero wtedy, gdy skończyłam. Jego zmarszczone brwi nie
zwiastowały nic dobrego.
- I… Jak?
Moje pytanie najwyraźniej wyrwało go
z zamyślenia. Spojrzał na mnie przytomniej. Spostrzegłam w jego
oczach coś, czego nie widziałam od początku naszej znajomości. To
nie była ta zaciętość, która towarzyszyła mu podczas nagrań i
koncertów. Z ust zniknął jego firmowy, zawadiacki uśmieszek. W
milczeniu zabrał ode mnie plik kartek, ale nie cofnął się.
Staliśmy naprzeciw siebie; widziałam jak nerwowo przełyka ślinę,
najwyraźniej przygotowując się, by coś powiedzieć. Mój wzrok
mimowolnie ześlizgnął się na jego usta. Moje teksty tak na niego
wpłynęły? Odetchnęłam głęboko, otulając się jego zapachem.
Serce zadudniło mi mocno, a moje ciało nastawiło się na
odczuwanie tylko jednego zmysłu, zupełnie jakby skóra nie chciała
przegapić nawet najlżejszego muśnięcia jego dłoni. Wystarczy, że
tylko trochę się pochyli… Podniósł rękę i zatrzymał ją na
wysokości mojej tali. Spodziewałam się, że mnie obejmie, ale
zamiast tego zacisnął dłoń w pięść i opuścił rękę.
- Nie, ja… Ja nie mogę ci tego
zrobić…
Zupełnie jakby zaskoczyło go to
ocknięcie się z bezbronności, bez słowa wyminął mnie i wyszedł,
trzaskając drzwiami. Nie mogłam powiedzieć, że nie poczułam się
upokorzona. Ten flirciarz mnie nie chciał! On, gorliwy wyznawca
jednonocnych przygód! A może to nawet lepiej… Tylko… Czego on
niby nie może zrobić?
♫♫♫
Od tamtego dziwnego spotkania w
garderobie, w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Nie roztrząsałam
zbytnio sprawy tego zachowania, uważając, że jako wolna kobieta
stanowiłam dla niego naturalny cel do romansu, ale nie chcąc zepsuć
naszej współpracy, postanowił się nieco ode mnie odciąć. Nie
był głupi i wiedział, że nie jestem typem, który sypia bez
zobowiązań. Ponieważ nadal cierpiałam od ran, jakie zadał mi
poprzedni związek, nie chciałam dokładać sobie bólu przelotnych
romansików. Chciałam kogoś, kto naprawdę rozumiał horror bycia
porzuconym tak, jak spotkało to mnie. Tak, egoistycznie liczyłam na
cudzą krzywdę pokrętnie wierząc, iż jest ona szansą dla mnie na
szczęśliwy związek.
Nikt nie mówił, że mechanizm mojego
myślenia jest w porządku. Dawno nie miał przeglądu, ha – ha.
♪♪♪
Siedziałam na schodkach prowadzących
na scenę, gdy zaczepił mnie basista Jake.
- Hej, nie widziałaś naszego
frontmana z boskiej niełaski?
- Nie ma go w garderobie?
- Mogłabyś pójść i sprawdzić? Ja
muszę jeszcze dogadać się z technicznymi – spojrzał na mnie
oczami zranionego szczeniaczka wiedząc, że mu nie odmówię.
- No dobrze, ale wisisz mi za to drinka
– podniosłam się niechętnie. Wiedziałam, dlaczego Jake woli
uniknąć rozmowy z nim. Przed koncertami zawsze robił się nerwowy
i humorzasty.
-
Jasna sprawa! – wskoczył na scenę, nim zdążyłam coś
dodać.
Skręciłam do korytarza, w którym
mieściły się garderoby i załomotałam w drugie drzwi po lewej.
Usłyszałam stłumione mamrotanie, które równie dobrze mogłam
potraktować jako zaproszenie. Przed koncertem nie obawiałam się
zajrzeć do środka. Po koncercie – to inna sprawa, w którą
zazwyczaj mieszał się alkohol i groupies. Gdy zajrzałam do środka,
on na mój widok zrzucił ze stolika stos papierów i pospiesznie
odłożył gitarę na sofę. Wyglądał na wyraźnie niezadowolonego,
że mu przerwałam.
- Chciałam tylko przekazać, że Jake
cię szuka.
- Oh, dzięki, zaraz przyjdę –
rzucił, nie patrząc już na mnie i dopisując coś do jedynej,
ocalałej na blacie kartki.
- Chciałam ci też życzyć powodzenia
– dodałam, wycofując się z pomieszczenia.
- Poczekaj! – zerwał się na równe
nogi i szybko do mnie podszedł.
Stanęliśmy w progu, mierząc się
wzrokiem. Po tylu cichych dniach przypomniał sobie o moim istnieniu?
Zbaraniałam, gdy pochylił się do przodu i mocno mnie uścisnął.
Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, jak zareagować.
- Dzięki tobie ten koncert i album to
będzie wielka rzecz – wyszeptał mi do ucha.
♫♫♫
Stanie na backstage’u i patrzenie na
tłum fanów jego oczami zawsze stanowiło dla mnie niesamowite
przeżycie. Czerpałam energię z tej scenicznej magii, basy i
gitarowe riffy wibrowały w powietrzu, uderzając we mnie z całą
mocą i wprawiając w drżenie.
Nie, nie potrafię powstać/ Nie
potrafię iść/ Nie mam już po co walczyć/ Nie potrafię śnić/
Na dnie jest bezpiecznie/ Nie da się już niżej upaść – nie da
się/ Demonów przeszłości już nie ma/ Demonem przeszłości
jestem ja/ I nie odejdę/ Czy mogę odejść/ I nie odejdę/
Przeglądam się w rozbitych lustrach/ Tylko w nich widzę jak się
rozpadam/ Strzaskałem wspomnienia i nigdy ich nie poskładam/ I chcę
odejść/ Ktoś mnie więzi/ I chcę odejść…
Opowiadał moją starą historię na
nowo. Dzielił się nią z tłumem zupełnie jakby była jego własną.
Słyszałam w jego głosie, do tej pory pewnym i silnym, cień
wahania i wstydu, który towarzyszy nam za każdym razem, gdy się
przed kimś obnażamy. Ale przecież to nie swoje sekrety wplecione
pomiędzy wersy zdradzał, więc dlaczego…? Przecież nie ma
takiego cudu, który ujawniłby mu sens moich słów. Bał się o
moją bezbronność?
Stropiona tym, co wyglądało na
niespodziewany atak nieśmiałości, nawet nie spostrzegłam, że
światła zostały przygaszone, a półmrok i drżące dźwięki
gitary akustycznej zamieniły gigantyczną salę koncertową w
intymne jam session. Publiczność natychmiast zareagowała na zmianę
atmosfery i w górze pojawiło się mnóstwo drobnych światełek –
czy to płomieni od zapalniczek, czy też wyświetlaczy telefonów.
Utwór został niespodziewanie
przerwany.
- Słyszycie jak brzmi mój głos? –
zapytał, a ja poczułam ciarki na plecach, spowodowane jego chrypką,
za którą tak szalały fanki. - Nie jestem chory, moi drodzy, co
słyszeliście przy poprzednich utworach. Jestem tak zdenerwowany,
jak chyba nigdy jeszcze nie byłem ponieważ ten utwór wiele dla
mnie znaczy. Zagrałem pierwszą część przed chwilą, a teraz
zagram część drugą. Nikt nigdy nie słyszał go w całości, więc
tu i teraz będzie jego debiut. I mój w pewnym sensie też.
Uderzyła w nas kakofonia krzyków i
pisków, rodzaj podziękowania od publiki za tak niespodziewany
prezent. Widziałam, jak pozostali członkowie zespołu wymieniają
między sobą zaskoczone spojrzenia. Najwidoczniej oni też nie mieli
o niczym pojęcia.
- Przed kilkoma tygodniami usłyszałem
słowa, które sam nosiłem w swoim umyśle od naprawdę dawna. Nigdy
nie wypowiedziałem tych słów na głos, a jednak usłyszałem je z
cudzych ust. Ktoś opowiedział mi swoją historię, używając do
tego moich słów. A ja odkryłem, że to jest moja historia i słowa
tej osoby. Jeśli to nie jest dowód na pokrewieństwo dusz, to ja
nie wiem, co nim jest.
Zmienił melodię… O mój Boże.
Zmienił melodię. Początkowo nie kojarzyłam, skąd ją znam, ale
po chwili zdałam sobie sprawę, że to samo zanuciłam mu, gdy
rozmawialiśmy o tekstach. Melodia mojej historii. Surowa muzyka,
której nigdy nie rozpisywaliśmy na nuty. Gdy zaczął śpiewać,
nie rozpoznałam słów. Nie były pisane moją ręką. A jednak w
pewien sposób były.
Z pomocą powstałem/ Nową drogą
mogę iść/ Tak, mam o co walczyć/ Potrafię śnić/ Chcę piąć
się ku górze/ I nie boję się upaść/ W przyszłości mam anioła,
któremu mogę zaufać/ Tym aniołem jesteś ty/ I pozwolę
przeszłości odejść/ I od przeszłości odejdę/ Nowe zawieszono
lustra/ W nich widzę, jak razem trwamy/ Ocaliliśmy wspomnienia/ I
teraz nie chcę odejść/ I teraz nie chcę, żebyś odeszła…
Otarłam nieproszoną łzę, która
spłynęła mi po policzku. Nie chciałam płakać, nie cierpiałam
płakać w miejscach publicznych, przy świadkach. Jednak nie mogłam
opanować wzruszenia, które wzbierało we mnie i dotykało tych
wszystkich czułych punktów, o których myślałam, że dawno
przestały istnieć. Moja naiwna wiara w to, że ktoś sam zrozumie,
co próbuję przekazać swoimi tekstami, śmieszyła mnie samą.
Jasne, istnieją różne fanowskie interpretacje czy dopasowywanie
cudzych słów do własnego życiorysu. On jednak zrobił coś
innego…
Usłyszał moje niewypowiedziane słowa.
Odpowiedział na niezadane pytania. Nie śpiewał dla nich –
obnażył przede mną swoją przeszłość. Byłam melodią do jego
historii, a on był melodią do mojej. Nie wiedziałam jednak, czy
będziemy brzmieć razem w harmonii, czy może jednak przewrotny los
już skazał nas na dysonans.