sobota, 15 marca 2014

Sobotnie gadanie z Kamilem Kasprzakiem




Czy można napisać oryginalną powieść będąc w liceum? Jak widać, można! Kamil Kasprzak jest zwyczajnym uczniem z wielką głową. Jego pomysły można podziwiać w wydanej w 2013 roku przed Wydawnictwo Poligraf książce „Wyspy Legerdy. Żelazny Łuk”, której recenzję będziecie mogli przeczytać na moim blogu już wkrótce! Dzisiaj sam autor uchyli przed Wami rąbka swoich tajemnic :)


Natalie Rosa: Co przyczyniło się do powstania książki?
Kamil Kasprzak: Pierwsze elementy mojej powieści powstały już trzy lata temu. Zacząłem pisać swoją powieść z myślą o lepszej ocenie z języka polskiego na koniec roku szkolnego. Była to jednak cienka książka, niezbyt rozbudowana i trochę dziecinna. Mimo to spodobała się mojej polonistce. Rok później rozpocząłem prace nad kolejną. Miała być to kontynuacja poprzedniej, jednak ze względu na pewne błędy w fabule postanowiłem zacząć od początku, nieco wzorując się na mojej pierwszej powieści.

Skąd brałeś pomysły na niecodzienne imiona bohaterów (np. Alvana, Thaigalan, Denadeither)?
Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że po prostu je wymyślałem. Czasem pomysły od razu przychodziły mi do głowy, czasem jednak używałem innej metody: ze słów pochodzących głównie z języka angielskiego „odcinałem” niektóre cząstki i łączyłem je z innymi. Nazwa miała przykładowo określić cechę bohatera. Tak powstał np. Airanan mający na swoich usługach wiatr, czy Rockhus, którego skóra pokryta była ze skały. Wymyślając niektóre nazwy, chciałem też określić przynależność danej postaci do jakiejś grupy np. litera „v” zawsze kojarzyła mi się z czymś ostrym, dlatego Alvanie za broń służą dwa sztylety.

Co stanowiło dla Ciebie główną inspirację do tworzenia wydarzeń?
"Wyspy Legerdy. Żelazny Łuk" okładka
(źródło)
Nie są to na pewno wydarzenia z mojego prywatnego życia. Korzystałem raczej z innych książek fantasy lub filmów o tej tematyce. Inspiracją do stworzenia niektórych wydarzeń były dla mnie także obrazy, głównie pejzaże.

Kto był pierwszym czytelnikiem „Żelaznego Łuku”?
Oczywiście ja (śmiech). A poza mną pierwsza była moja polonistka. Po wydaniu książki przyszedł czas na rodzinę i znajomych.

Czy miałeś problemy z wydaniem książki?
Wydanie książki w dzisiejszych czasach nie jest dużym problemem. Debiutanci jednak mają małe szanse, żeby wydać swoją książkę w tradycyjnym wydawnictwie. A jeśli w grę wchodzi wydawnictwo dla debiutantów i osób początkujących, to i wchodzą w nią pieniądze. A pieniądze często stanowią problem, bo koszty nie są niskie. Myślę, ze większy problem był z napisaniem samej powieści, niż z jej wydaniem, ze względu na ograniczenia czasowe.

Czego mogą spodziewać się czytelnicy po następnych tomach „Wysp Legerdy”?
Obecnie pracuję nad nową powieścią nie związaną z „Wyspami Legerdy”. Część nowych „Wysp Legerdy” już jednak powstała, więc jeśli będzie taka możliwość, spróbuję ją wydać. Czytelnicy mogą z pewnością spodziewać się więcej powagi w książce oraz dużą ilość zwrotów akcji. Wiele tajemnic zostanie rozwiązanych, ale zrodzą się również nowe.

Czy masz jakieś szczególne wspomnienie związane z pisaniem „Żelaznego Łuku”?
Chyba nie (śmiech). Ale pisaniu towarzyszyły mi oczekiwania na wiele wspaniałych książek i kilka filmów, które umilały mi pisanie, i na pewno było to niesamowite doświadczenie.

Czy planujesz napisać coś jeszcze, oprócz cyklu o Legerdzie?
Tak. Właśnie pracuję nad nową książką, która będzie łączyła w sobie elementy grozy, fantasy, science fiction, a nawet elementy religii. Będzie to powieść, która – według mnie – będzie różniła się od typowego fantasy.

Czy Rządząca Popiołami była wzorowana na jakiejś znanej postaci?
Wydaje mi się, że nie. Tę postać stworzyłem sam od początku do końca. Myślę, że jest ona ciekawym czarnym charakterem, szczególnie dlatego, że dzięki retrospekcjom możemy poznać jej przeszłość i co wpłynęło na to, ze stała się zła. A był to brak wiary, także tej, w kontekście religijnym.

Jaki był Twój cel, o którym myślałeś, wysyłając książkę do wydania?
Nie spodziewałem się wydać książki. To była jedynie próba. Ale później przerodziła się ona w chęć wydania powieści.

Czy teraz, już po wydaniu książki, uważasz, że czegoś w „Żelaznym łuku” zabrakło?
Oczywiście. Zawsze pozostaje coś, co można jeszcze poprawić czy ulepszyć, ale kiedyś trzeba wykonać pierwszy krok. Trzeba się rozwijać.

Kamil Kasprzak (fot. archiwum prywatne)
Który fragment bądź cytat z powieści, wskazałbyś za swój ulubiony?
Wierzę, że przeszłość nas nie oszukała i pragnęła lepszej przyszłości” - Denadeither. Natomiast moim ulubionym fragmentem jest Bitwa Niespodziewanej Klęski. A w zasadzie to cały rozdział.

Jakiego autora wskazałbyś jako swój wzór, osobę godną naśladowania?
Doceniam każdego autora książek fantasy, bo wiem, ile pracy trzeba włożyć w swoją powieść, by powstała. Ale osobiście najbliższe sercu są mi książki J. R. R. Tolkiena. Mam do nich duży sentyment. Uwielbiam historie, które są pełne patosu i mają urok, od którego nie można się uwolnić.

Chociaż już to zrobiłam, jeszcze raz chciałam podziękować Autorowi za poświęcony mi czas i zachęcić Was do zapoznania się z jego twórczością :) Moja ocena tej powieści pozostanie na razie tajemnicą, ale mimo to sięgnijcie po nią, kiedy nadarzy się okazja.

Wywiad został przeprowadzony w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają
Recenzje „Żelaznego Łuku”: